|
Forum Sympatyków Janusza Korwin-Mikkego i innych zwolenników WOLNOŚCI
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kamfit
Gość
|
Wysłany: Nie 8:25, 12 Paź 2008 Temat postu: Artykuł Fijora na onet.pl |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Cytat: | NINJA, czyli pół prawdy
(Bank/09.10.2008, godz. 18:57)
Winę za obecne załamanie gospodarcze w Stanach Zjednoczonych ponoszą tylko i wyłącznie politycy. Jeśli sami tego nie zrozumieją, Ameryce grozi krach na niespotykaną dotąd skalę. Niestety, dostanie się i Polsce.
R E K L A M A czytaj dalej
Oficjalnie, czyli na potrzeby mediów, powodem krachu instytucji finansowych jest „kryzys kredytów hipotecznych”. A co w takim razie było przyczyną kryzysu tych kredytów? To też wydaje się jasne: niewypłacalność dłużników. Miliony Amerykanów nie spłaca swoich długów. Banki nie dostają swoich pieniędzy. Są zagrożone. Co prawda, problemy z dłużnikami nie pojawiły się od dzisiaj, jak to się jednak stało, że nagle tak dużo ich nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań. Tym bardziej że skutkiem zaległości w spłacie jest foreclosure, czyli procedura przymusowego przejęcia zadłużonej nieruchomości przez bank; dłużnik traci swój dom, mieszkanie, pieniądze. Trudno więc podejrzewać, żeby powodem wstrzymania spłaty kredytu był jakiś bunt dłużników czy też chęć dokuczenia bankom. A zatem co? I na to pytanie media mają dość prostą odpowiedź: NINJA. Akronim ten pochodzi od amerykańskiego terminu określającego złego kredytobiorcę: „no income, no job, no assetts” (brak dochodu, brak pracy, brak majątku). Jak to się stało, że banki udzieliły kredytu tak wielu dłużnikom nieposiadającym pracy, dochodu i majątku?
Tajemnicze kredyty
I tutaj problem się komplikuje. Do niedawna na to pytanie nie podawano żadnej odpowiedzi albo tłumaczono wymijająco: panował boom na rynku nieruchomości i każdy chciał z niego skorzystać, głównie jednak spekulanci. Problem w tym, że rzadko sama potrzeba pożyczkobiorcy wystarczy do otrzymania kredytu. Banki nie są instytucjami samoobsługowymi. Do otrzymania kredytu konieczna jest ich zgoda, oparta na wnikliwej analizie możliwości finansowych dłużnika. Skoro tak wielu z nich nie spełniało kryteriów dobrego kredytu, na jakiej podstawie banki im go udzieliły? W tej kwestii do niedawna panowało milczenie. Dopiero w ostatnich dniach września pojawiła się na You Tube wypowiedź wyjaśniająca sprawę. Udzielił jej senator z Connecticut, Christoher J. Dodd, nazywając sprawę po imieniu, a brzmi ono: CRA, czyli Community Reinvestment Act. Jest to ustawa, przyjęta przez Kongres w 1997 r. za prezydentury Billa Clintona, której celem była ochrona „kredytobiorców mniejszościowych”, czyli ludności kolorowej, ubogiej, znajdującej się w złych warunkach materialnych, przed złym traktowaniem jej przez banki.
Wypowiedź senatora Dodda wywołała konsternację. Padła bowiem z ust przedstawiciela Partii Demokratycznej, szczególnie wrażliwej na losy mniejszości. Mimo to coś w niej było na rzeczy. Ameryka, w tym i amerykańskie banki od dawna sparaliżowane są ustawodawstwem antydyskryminacyjnym, zakazującym wynajmowania lokali przedstawicielom mniejszości, zwalniania ich z pracy czy odmowy udzielenia kredytu – bez względu na to, jak racjonalne byłyby przyczyny tej odmowy. Jednakże powoływanie się na CRA to tylko półprawda. Wprawdzie wśród ofiar foreclosure jest wielu przedstawicieli „dyskryminowanych mniejszości”, nie oni stanowią większość kredytobiorców z grupy NINJA i grupy zalegających dłużników. Jeśli zatem nie oni są winni, to kto?
Cała prawda
Prawdziwe korzenie kryzysu są głębsze i mają głównie charakter polityczny. Należą do nich: kosztowna wojna na Środkowym Wschodzie (300 mln dolarów dziennie), rozrzutna polityka w zakresie finansów publicznych podnosząca deficyt budżetowy do niewyobrażalnych rozmiarów (30 bilionów dolarów), interwencjonizm, czyli ręczne sterowanie gospodarką przez polityków i będąca jego konsekwencją luźna polityka monetarna FED. Z jednej strony, George W. Bush, po swoim wątpliwym zwycięstwie wyborczym w 2000 r. chciał Amerykanów kupić, już to darmowymi lekami dla emerytów, już koncesjami dla rolnictwa i przemysłu oraz świadczeniami socjalnymi na niespotykaną dotąd skalę, z drugiej zaś po zamachu z 11 września 2001 potrzebne były ogromne pieniądze na wojnę z terroryzmem. O ile Stany Zjednoczone stać by było na każdy z tych wydatków z osobna, o tyle prowadzenie ich równocześnie jest dla gospodarki tego kraju ponad siły. Skutkiem nałożenia się welfare na warfare było pojawienie się inflacji.
I to jest główne nieszczęście!
Jeśli bank centralny, powołany do kontrolowania płynności na rynku pieniężnym, pompuje do banków komercyjnych miliardy dolarów, licząc im za te pieniądze niewiele powyżej 1 proc. w skali rocznej, a czasem nawet mniej, to trzeba naprawdę dużej wyobraźni, odpowiedzialności albo pesymizmu, by z takiej okazji zrezygnować. Ekspansja kredytowa zapoczątkowana przez prezesa banku centralnego USA, czyli Rezerwy Federalnej (FED), Alana Greenspana, a później z powodzeniem kontynuowana przez jego następcę, Bena Bernanke miała posłużyć całej gospodarce. Tymczasem przysłużyła się wyłącznie politykom, którzy z powodzi monetarnej korzystali, finansując wojnę i socjal, właśnie welfare i warfare.
Banki zalane tanim pieniądzem oferowały kredyty za pół darmo, i to każdemu, nawet NINJA, patrząc przez palce na perspektywy ewentualnej niewypłacalności. A przecież już ponad pół wieku temu Ludwik von Mises, a później Murray N. Rothbard ostrzegali, że drukowanie pieniędzy bez oparcia ich na oszczędnościach i realnych dobrach jest wysoce ryzykowne. Nie dość, że daje to przedsiębiorcom zły sygnał co do kondycji gospodarki, to na dodatek wywołuje inflację. Bo to nie wysokie ceny ropy naftowej, jak to się gładko mówi w radiu, tv i na większości uniwersytetów, wywołują inflację, lecz inflacja wywołuje wysokie ceny ropy i wszystkiego innego. To wzrost inflacji zmusił w końcu FED (w połowie 2007 r.) do powstrzymania podaży pieniądza, i tym samym do podniesienia oprocentowania kredytów, a ponieważ w okresie boomu gros kredytów udzielanych na kupno nieruchomości miało oprocentowanie zmienne, z chwilą korekty ceny pieniądza, koszty obsługi wzrosły powyżej zdolności finansowych wielu kredytobiorców. Ci ostatni tracili domy, banki zaś płynność. Zamiast pozostawić wtedy rynek samemu sobie, aby dokonał oczyszczenia gospodarki z podmiotów, które dobrowolnie i świadomie podjęły błędne decyzje, nie dają sobie rady, więc muszą upaść, rząd wraz z FED zaczął to wszystko ratować; najpierw poprzez wzrost płynności, czyli ponowną obniżkę stóp bazowych, następnie poprzez bezpośrednią pomoc finansową dla zagrożonych instytucji, aż wreszcie nacjonalizując upadające firmy.
Jeśli Biały Dom ma tak wielkie serce, to zamiast rabować biednych i dawać bogaczom, mógł pomóc niewypłacalnym posiadaczom nieruchomości i podarować im pieniądze na spłatę hipoteki – tak jak daruje firmom finansowym. W ten sposób ci ostatni uratowaliby swe domy, a banki otrzymały swoje pieniądze. Rozwiązanie równie szkodliwe, ale znacznie bardziej „ludzkie”.
Socjalizm w natarciu
Inflacja wzrosła do poziomu nie notowanego od 12 lat. Co gorsza, biznes, który zwykle nie zna kulisów programów ratunkowych i skomplikowanych interwencji monetarnych uznał, że skoro pieniądz jest taki tani i jest go tak dużo, znaczy gospodarka jest rozgrzana i będzie się rozwijać. Nastąpiła seria błędnych decyzji inwestycyjnych, w wyniku których straty poniosła także motoryzacja, potem transport, budownictwo i parę innych sektorów. Jednocześnie wprowadzeni w błąd inwestorzy giełdowi kupowali papiery nadal, doprowadzając do ich sztucznej aprecjacji. Popularnym wehikułem inwestycyjnym stały się zsekurytyzowane długi hipoteczne. Kiedy dłużnicy przestali je spłacać, obligacje, których długi hipoteczne były zastawem, stały się kawałkiem papieru. Gdy rynek poznał prawdę; kiedy dowiedział się, że te papierowe „papiery” stanowią główny majątek takich potentatów finansowych, jak Lehman Brothers, Merrill Lynch, AIG i wielu innych, parkiety zaczęły się walić. I wtedy politycy, którzy nie tak dawno uspokajali Amerykę, że „finanse kraju są pod kontrolą”, postanowili wpompować w gospodarkę jeszcze więcej papieru, za które chcą ratować banki, powiększając deficyt budżetowy, osłabiając pieniądz i rabując zwykłych ludzi z dorobku ich życia. Dobitnym przykładem takiej polityki jest chociażby nacjonalizacja banków Fannie Mae, Freddie Mac, upaństwowienie giganta ubezpieczeniowego AIG, oraz quasi-nacjonalizacja (w następstwie bankructwa) banku Washington Mutual. W konsekwencji wielu biznesmenów jest dziś przekonanych, że bez względu na to, jak dobrze (czy źle) pokierują swoimi firmami, rząd i tak weźmie za to odpowiedzialność. Za tę ich beztroskę musi zapłacić podatnik, któremu wmawia się, że jest to kryzys kapitalizmu. Tymczasem zrzucanie winy za kryzys na kapitalizm to absurd. Istotą kapitalizmu jest wolność, konkurencja, poszanowanie własności prywatnej, równość szans, a nie redystrybucja, czyli zabieranie jednym i dawanie drugim. To czystej wody socjalizm!
Jan M. Fijor
Więcej w Miesięczniku Finansowym BANK |
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|