|
Forum Sympatyków Janusza Korwin-Mikkego i innych zwolenników WOLNOŚCI
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 4:54, 20 Paź 2008 Temat postu: Stanisław Michalkiewicz "Objawił się rezultat" |
|
|
Objawił się rezultat
Panie Obama, przestań pan zajmować się kampanią wyborczą, pan ją zawieś, pan spiesz na pomoc światu zagrożonemu kryzysem! Gdyby kandydat Partii Republikańskiej na prezydenta Stanów Zjednoczonych pamiętał telegramy wysyłane przez przedstawicieli warszawskich sfer kupieckich do znajomych i kontrahentów po tym, jak Poczta Polska zwolniła z opłat depesze związane z ratowaniem włoskiego generała Nobile, to na pewno swój apel do Baracka Obamy ubrałby w taką właśnie postać. Próżno jednak oczekiwać, by senator McCain pamiętał takie rzeczy. Już prędzej pamięta tzw. „Hanoi Hilton”, czyli dawne francuskie więzienie w Hanoi, w którym w czasie wojny wietnamskiej tamtejsze komuchy trzymały amerykańskich jeńców. Teraz jest tam muzeum, w którym – a jakże – wyeksponowane są fotografie uśmiechniętych Amerykanów, a także ich pisemne deklaracje, że nigdzie nie było im tak dobrze, jak właśnie tam. Doprawdy, aż trudno zrozumieć, dlaczego w ogóle chcieli wrócić potem do Ameryki. Pewnie dlatego Barack Obama zarzucił McCainowi, że sam nie fatyguje się ani do Afganistanu, ani do Iraku. To akurat prawda, chociaż z drugiej strony warto podkreslić, że McCain należał do najbardziej zatwardziałych pensjonariuszy „Hanoi Hilton” i zwiedzając to muzeum żadnej wiernopoddańczej jego deklaracji nie zauważyłem, a przecież gdyby była, to wietnamskie komuchy na pewno nie omieszkałyby nie tylko jej powiesić, ale nawet podświetlić. Tymczasem Barack Obama też nie fatyguje się ani do Afganistanu, ani do Iraku, a w młodości raczej sympatyzował z komuchami. Czy tylko w młodości? Pewien wolarz, jeszcze w czasach rzymskich, wygarnął cesarzowi Wespazjanowi, że „wilk zmienia skórę lecz nie obyczaje”. Wysoka popularność Baracka Obamy pokazuje, że znaczna część amerykańskiego społeczeństwa na nadejście komunizmu jest już psychicznie przygotowana, zarówno przez zdominowany przez lewiznę system edukacyjny, ze szczególnym uwzględnieniem uniwersytetów, no a przede wszystkim – przez opanowany przez żydokomunę przemysł rozrywkowy, którego centrala mieści się w Los Angeles, skąd piszę te słowa.
Inna rzecz, że również McCain, chociaż okrutnie doświadczany w „Hanoi Hilton”, też specjalnie od komuny odległy nie jest, o czym świadczy choćby jego przekonanie, jakobyśmy mieli do czynienia z „kryzysem”, któremu może zaradzić zawieszenie kampanii wyborczej zarówno przez niego, jak i Baracka Obamę. Tymczasem żadnego kryzysu, ma sie rozumieć, nie ma, tylko – jak mawiał Stefan Kisielewski – objawił się rezultat. Rezultat procesu, opisanego m.in. przez Murray’a Rothbarda. Odkąd odstąpiono od standardu złota, nic już nie powstrzymywało banków centralnych przed wypłukiwaniem złota z powietrza, to znaczy – przez zalewaniem swoich krajów, a także świata fałszywymi pieniędzmi, dla których usłużne wykształciuchy wymyśliły nawet eleganckie określenie: „pieniądz fiducjarny”. Oczywiście taki „fiducjarny” do końca to on nie jest, bo na wypadek, gdyby „fides” z tych czy innych przyczyn nagle wyparowało, to fałszywy pieniądz tak czy owak byłby „obywatelom” wmuszany na zasadzie przepisów o prawnym środku płatniczym, na straży których stoją demokratyczne rządy ze swoimi oprawcami, wcale nie gorszymi od tych z „Hanoi Hilton”. O możliwościach w tym zakresie świadczy choćby nowość, jakiej doświadczyłem na międzynarodowym lotnisku im. Dullesa w Waszyngtonie. Po rytualnym zdjęciu butów, paska od spodni, zegarka itd, zostałem wepchnięty do szklanej klatki, w której oczekiwałem zakończenia lustrowania moich rzeczy. Wypuścił mnie z niej, oczywiście z drugiej strony, inny funkcjonariusz, ale tylko po to, by zrewidować mnie ręcznie, a potem zabrać się do przetrząsania mego bagażu, przesuwając po krawędziach torby jakiś tajemniczy gałganek. Widać wyraźnie, jak demokracja coraz bardziej odddaje się służbie bezpieczeństwa, więc po tresurze aplikowanej narodowi amerykańskiemu przez Michała nomen omen Czertowa – oczywiście z najlepszymi korzeniami – będzie można z nim „wszystko zrobić i w każdą formę ulepić”.
Już Stanisław Lem zauważył, że nawet konklawe można doprowadzić do ludożerstwa, byle tylko postępować cierpliwie i metodycznie. Elementem tej metodyczności są między innymi kampanie wyborcze, przypominające scenę opisaną w swoim czasie przez Konrada Lorenza; dwa psy biegły wzdłuż siatkowego płotu, sprawiając wrażenie, że gdyby nie ta siatka, to rozszarpałyby się w mgnieniu oka. Kiedy tak biegły, w pewnym momencie siatka się skończyła i psów nie rozdzielało już nic. I nagle cała wściekłość wyparowała z nich w jednej chwili; na sztywnych łapach, z godnością, rozeszły się, każdy w swoją stronę.
Więc cóż to komu szkodzi, że obywatele będą mogli wybrać sobie prezydenta, kiedy jednocześnie, w myśl prawa Kopernika-Greshama, pieniądz gorszy całkowicie wyparł z obiegu pieniądz lepszy i w rezultacie „już w podziemiach synagog wszystko złoto leży” – jak pisał jeszcze przed wojną Julian Tuwim, wyśmiewając Adolfa Nowaczyńskiego za „antysemickie obsesje”? Tymczasem nie da się ukryć, że w obiegu jest dziś wyłącznie „pieniądz fiducjarny” i to w ilościach wielokrotnie przekraczających wartość bogactwa, jakie w ogóle istnieje na Ziemi. Więc za wieloletnie wypłukiwanie złota z powietrza trzeba będzie teraz zapłacić i nic dziwnego, że ten zaszczyt przypadnie „podatnikom” – no bo komuż innemu? W ekonomii nowoczesne koncepcje, np. socjalistyczna koncepcja sprawiedliwości społecznej, znakomicie współistnieją ze starymi, m.in. z tą, że w gospodarce również i dzisiaj liczy się to samo, co w czasach Hammurabiego – ilu kto ma niewolników. Ciekawe, że wielu z nich odczuwa na ten widok Schadenfreude, bo wydaje im się, że oto są świadkami bankructwa wolnego rynku. Odpuszczam im, bo nie wiedzą, co czynią, myśląc, że wolny rynek polega np. na nacjonalizacji złota, którą w ramach instalowania „nowego ładu” przeprowadził prezydent Roosevelt jeszcze w latach 30-tych i na przyznaniu sobie przez rządy uprawnienia do „interwencji”, czyli „wspierania” z pieniędzy zrabowanych podatnikom różnych bankrutujących grandziarzy. Niektórzy z moich korespondentów idą w swojej zatwardziałości tak daleko, że odpowiedzialnością za „kryzys” obarczają Unię Polityki Realnej. Wiadomo bowiem powszechnie, że od lat sprawuje ona dyktatorską władzę nie tylko w Polsce, ale na całym świecie, jęczącym w cęgach liberalnego reżymu. Uwolnić może go od niego tylko przywrócenie sprawiedliwości społecznej, a któż zrobi to lepiej, niż Partia? Wszystko jedno – Republikańska, pod przewodnictwem McCaina, czy Demokratyczna, pod wodzą Baracka Obamy. Tymczasem i to nie jest pewne, skoro właśnie senator McCain zaapelował do Baracka Obamy: panie Obama, przestań pan zajmować się kampanią wyborczą, pan ją zawieś, pan spiesz na pomoc światu zagrożonemu kryzysem! W rezultacie, zamiast odetchnąć z ulgą, świat ani nie żyje, ani nie umarł; świat się męczy.
Stanisław Michalkiewicz
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|