Forum Sympatyków Janusza Korwin-Mikkego
i innych zwolenników WOLNOŚCI
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Forum Sympatyków Janusza Korwin-Mikkego Strona Główna
->
Hyde Park
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie GMT - 3.5 Godziny
Skocz do:
Wybierz forum
JKM
----------------
Strony internetowe JKM
JKM Media, wydarzenia
Humor, na luzie
Biuro Prasow UPR
Książki JKM
Polityka ogólniej
----------------
Polityka i bieżące wydarzenia
Ideologia, religia, światopogląd
Manipulacje w mediach
Sondaże
Absurdy Status Quo
Artykuły
Książki innych autorów
Unia Europejska
Wszystkie inne sprawy
----------------
Uwagi techniczne do naszego forum
O użytkownikach
Hyde Park
Kosz
Łącza i banery
----------------
Strony prawicowe, prokpitalistyczne
Tłumaczenia hiszpański
Archiwum
----------------
Eurowybory 2009
Unia Polityki Realnej
SM UPR
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
MOCKBA CCCP
Wysłany: Pon 8:42, 22 Wrz 2008
Temat postu:
venom napisał:
cfo napisał:
Trudno sobie wyobrazić takie zawieszenie w pustce...przyznam, że popatrzyłeś na problem z ciekawej strony
to nie bylo by zawieszenie , tylko zwyczajne rozpuszczenie sie w pustce
skoro niema nic dokola ciebie to niema tez ciebie
Jednak mógłbyś stwierdzić, że istniejesz, ponieważ mógłbyś myśleć, czy wykonywać rachunki i wewnętrznie czułbyś, że otrzymanie np. wyniku dodawania zajmuje odrobinę czasu. Mógłbyś wyobrazić sobie także tykający zegar i mniej więcej odmierzać czas. Nie mógłbyś jednak wyjść poza narzucone na ciebie granice poznania.
W takiej sytuacji możliwość porządkowania już posiadanej wiedzy i podtrzymywania wspomnień - to wszystko. Całkiem możliwe, że z braku kontaktu ze światem zewnętrznym, twój umysł zacząłby szwankować i z czasem doszedłbyś do sytuacji, w jakiej byliby tacy ludzie, którzy nigdy zewnętrzengo świata nie "liznęli".
bukaj69
Wysłany: Nie 3:38, 24 Sie 2008
Temat postu:
Apropos tych przebłysków , czytałem jakieś pół roku temu "skafander motyla". POwiedziałbym że bliźniacza sytuacja ... zdrowy człowiek nagle choruje , w ciągu sekundy , ze zdrowego człowieka przeistacza się w roślinkę. Jest całkowicie sparaliżowany , może poruszać jedynie jedną powieką oka. Czuje zapach , dotyk , czy swędzenie , ale nie może np się podrapać bo jest całkowicie sparaliżowany. Żyje jakby w skafandrze. Nie wiem jak jest z Alzheimerem , ale może być podobnie. Jeszcze kilkanaście lat temu , lekarze twierdzili , że w przypadku takiego praliżu człowiek zupełnie nie kontaktuje , jakby pozostała jego sama cielesność [co mnie przyprawia o obrzydzenie , człowiek jako bezmyślna , niekontaktująca , ba realna jedynie materialnie masa] , a ten człowiek w takim stanie "napisał książkę [mrugał okiem okresloną ilość razy , tak aby wskazać konkretną literę w alfabecie]
Co do tego czy dusza i umysł to jedyno i to samo ? Nie odpowiem , bo sam nie wiem jak sie ustosunkować do tych relacji
venom
Wysłany: Śro 15:53, 06 Sie 2008
Temat postu:
Dusza to nie energia , to coś co jest ponad energia i materią
Greg
Wysłany: Śro 14:13, 06 Sie 2008
Temat postu:
Moim zdaniem dusza to energia napedzajaca caly organizm. To impuls,ktory kaze tkance zyc...bez ktorego ta sama tkanka jest tylko miesem. Mysle,ze gdy czlowiek umiera,ten wlasnie impuls z niego uchodzi. Lekarze,gdy reanimuja pacjenta za pomoca defibrylatora,poprzez prad elektryczny,niczym rozrusznik w samochodzie na powrot uruchamiaja te skomplikowana maszynerie. Skoro pien mozgu umiera ostatni tzn,ze jest on ostatnim bezpiecznikiem ktory musi sie przepalic aby organizm zamienil sie w trupa.
Niektorzy ludzie wygaduja idiotyzmy w stylu : mozg ludzki wykorzystywany jest tylko w ilus tam procentach... Bzdura ! Mozg do swojej egzystencji wykorzystuje bardzo duzo energii i jego utrzymanie w "dobrej kondycji" jest dla organizmu duzym wysilkiem. gdyby czesc mozgu byla niewykorzystywana przez organizm to po pierwsze - nigdy nie powstalaby a jpo drugie: nawet gdyby nie wiedziec po powstalaby to szybko zostalaby wchlonieta jako zbedny pasozyt. Mozg jest niezwykle wazny , najwazniejszy. Az dziw,ze nie znajduje sie wewnatrz ciala czlowieka - dla lepszej ochrony. Kosci czaszki sa cienkie i nawet najmniejszy jej uraz moze skonczyc sie smiercia calego organizmu.
Na postawione pytanie: czy czlowiek konczy sie z chwila utraty mozliwosci samostanowienia i kontroli nad samym soba, odpowiem : tak i nie. Jako istota rozumna - jest skonczony ale przez pamiec o tym kim byl nalezy sie mu szacunek itd ale jako organizm - w sensie biologicznym...jest w zasadzie skonczony.
Nalezy pamietac,ze doniedawna sadzono,ze z pewnych rodzajow spiaczek nie mozna sie wybudzic ale poglady te zweryfikowano (glosna sprawa strazaka w Stanach). Byc moze dzisiejsze przekonanie,ze choroba,ktora dotknela czlonka Twojej rodziny, jest nieuleczalna - tez zostanie obalone.
Modlitewnik
Wysłany: Sob 5:20, 05 Lip 2008
Temat postu:
Mateo napisał:
Modlitewnik, weź się w końcu zarejestruj
OK.
Mateo
Wysłany: Pią 17:59, 04 Lip 2008
Temat postu:
Modlitewnik, weź się w końcu zarejestruj
Modlitewnik
Wysłany: Pią 16:15, 04 Lip 2008
Temat postu:
Gigabyte napisał:
A kim jesteś, jeśli mozna spytać?
Można. Teista agnostyczny.
Żeby uprościć sprawę do minimum - jestem teistą.
Czyli wierzę w Boga (zresztą bardzo silnie), natomiast "święte księgi" i wszelkie doktryny różnych religii traktuję jako: baśnie, legendy, podania historyczne, kodeksy etyczne itp. Czyli jako zwykły wytwór człowieka, któremu walor "świętości" się nie należy.
Scaliłem posty. ~Aregirs
Gigabyte
Wysłany: Pią 13:39, 04 Lip 2008
Temat postu:
A kim jesteś, jeśli mozna spytać?
Modlitewnik
Wysłany: Pią 8:09, 04 Lip 2008
Temat postu:
Aerion napisał:
To można założyć obydwie hipotezy i rozwijać teorię w oparciu o każdą z nich. Autor tematu prosił o opinię osoby wierzące, bo ze zdaniem ateistów zapoznał się na racjonalista.pl.
No właściwie to racja. A przy okazji - ja nie jestem ateistą, ale chciałem pokazać jak to wygląda z punktu widzenia nauki.
Gość
Wysłany: Pią 8:02, 04 Lip 2008
Temat postu:
To można założyć obydwie hipotezy i rozwijać teorię w oparciu o każdą z nich. Autor tematu prosił o opinię osoby wierzące, bo ze zdaniem ateistów zapoznał się na racjonalista.pl.
Modlitewnik
Wysłany: Pią 7:56, 04 Lip 2008
Temat postu:
Aerion napisał:
Dyskusja w tym temacie wychodzi z założenia, że dusza jest.
Niby tak, ale skoro nie ma na istnienie duszy żadnego dowodu...
Gość
Wysłany: Pią 7:14, 04 Lip 2008
Temat postu:
Dyskusja w tym temacie wychodzi z założenia, że dusza jest. A jeśli jest to...
Modlitewnik
Wysłany: Pią 7:06, 04 Lip 2008
Temat postu:
W moim przekonaniu nie ma czegoś takiego jak "dusza". Jest tylko mózg, a jego dokładna budowa decyduje o tym czy ktoś jest agresywny czy nie, jakie ma talenty, jakie wady charakteru itd. Łatwo to udowodnić. Kiedyś był stosowany zabieg tzw. lobotomii. To co się działo z ludźmi po tym zabiegu jest właśnie dobrym dowodem na to, że psychikę człowieka, nawet to czy jest "dobry" czy "zły", można dowolnie zmieniać, ingerując w materialną jego część, jaką jest mózg. Potrzebne są tylko odpowiednio precyzyjne narzędzia na to pozwalające i pełna wiedza o wszelkich funkcjach mózgu, której dotychczas jeszcze nie mamy (ale jednak sporo też już wiemy). Innym dowodem na to są wszelkie substancje oddziałujące na OUN.
Athei Overlord
Wysłany: Czw 14:10, 03 Lip 2008
Temat postu:
Paskudnie sie to czyta.
Pozostaje nosic przy sobie w medalionie, sygnecie, obraczce ukryta trucizne i... miec nadzieje, ze
nie zapomni
sie jej uzyc, gdy ktorego dnia dotrze do nas "tato/mamo, napij sie, trzeba pic"...
Dla chorego choroba jest straszna na poczatku, gdy sobie zdaje sprawe, ze za chwile straci wlasne ja - nie bedzie swiadomy tego, ze zyje. Dla otoczenia choroba straszna zacznie byc wlasnie od tej chwili. I moze ciagnac sie latami.
Niedawno sobie rozmyslalem na ten temat i na temat popelnienia samobojstwa w takiej sytuacji. Znajomy, z ktorym podzielilem sie przemyslenia zadal proste i trafne pytanie - skad wiesz, ze UWIERZYSZ, ze cierpisz na te chorobe w momencie, gdy bedzie ona juz w zaawansowanym stadium? Dla ciebie wszystko bedzie normalne, nie bedziesz rozumial, dlaczego jestes ciezarem dla innych i dlaczego masz ze soba skonczyc".
To jest jeszcze gorsze.
Fender
Wysłany: Śro 11:37, 18 Cze 2008
Temat postu:
dokładnie, ateista w społeczeństwie chrześcijańskim częściej doznaje podobnych "przeżyć metafizycznych" niż w społeczeństwach dajmy na to muzułmańskich i odwrotnie.
jeśli jednak dusza nie ma nic wspólnego z umysłem, skoro rozdzielacie człowieka na te 3 kategorie, to po co ta dusza? tak jak napisał athei, jego "ja" kształtuje właśnie jego świadomość, pamięć, konkretne wspomnienia, więc po co mu dusza, która jest zupełnie oderwana od jego "ja"?
venom
Wysłany: Śro 10:16, 18 Cze 2008
Temat postu:
srodowiskowe
dorastamy w takiej kulturze a nie innej i odciska ona na naszych umyslach pietno , absorbowanie wzorow z zewnatrz nie zachodzi tylko w skutek swiadomych procesow ale tez nieswiadomych
iceberg
Wysłany: Śro 8:33, 18 Cze 2008
Temat postu:
venom napisał:
szczun napisał:
ale ja, drogi venomie, pisałem o ateistach, którzy się nawrócili po jakiś metafizycznych przeżyciach.
no i co z tego
moga se byc ateistami ale pewne ramy swiatopogladowe nadal w nich tkwia
niby jakie
venom
Wysłany: Śro 8:20, 18 Cze 2008
Temat postu:
szczun napisał:
ale ja, drogi venomie, pisałem o ateistach, którzy się nawrócili po jakiś metafizycznych przeżyciach.
no i co z tego
moga se byc ateistami ale pewne ramy swiatopogladowe nadal w nich tkwia
szczun
Wysłany: Śro 8:16, 18 Cze 2008
Temat postu:
ale ja, drogi venomie, pisałem o ateistach, którzy się nawrócili po jakiś metafizycznych przeżyciach.
venom
Wysłany: Wto 18:34, 17 Cze 2008
Temat postu:
szczun napisał:
................
czlowiek moze sobie deklarowac co chce
ale ideologii wpajanej mu od urodzenia tak latwo zmienic sie nie da
pewne schematy i ramy swiatopogladowe zostaja , nawet mimo wielkich deklaracji o zupelnie czyms przeciwnym - po prostu z podswiadomosci nie da sie od tak wymazac przyjmowanego latami swiatopogladu
mozna tego jedynie dokonac poprzez "pranie mozgu" ale dla wiekszosci ludzi skonczylo by sie to conajmniej choroba psychiczna a najpewniej samobojstwem
Gość
Wysłany: Wto 17:06, 17 Cze 2008
Temat postu:
Wypraszam sobie, ostatnio mi się śniło, że implementuję algorytm na wyznaczanie silnie spójnych składowych grafu skierowanego. Proces bezwzględnie wymagający myślenia.
Hmmm... a tak do tematu. Istotne jest to, kiedy dusza opuszcza ciało. Czym jest śmierć. Kiedy umiera katolik? Wraz z ostatnią myślą? A może ostatnim impulsem w mózgu?
Pan Dzikus
Wysłany: Wto 16:32, 17 Cze 2008
Temat postu: Re: Pytanie... egzystencjalne...?
Athei Overlord napisał:
Ten czlowiek juz nie bedzie nikim. Jedynie bolesna udreka dla rodziny, ktora pamietala ojca, brata, dziadka, wujka - a to, co lezy na lozku, juz nim nie jest. Jest zimne, obojetne, czasem wrogie, bezwolne...
Tak wiec - 2 pytania. Dusza vs. umysl i koniec czlowieka.
Człowiek kończy się wtedy, gdy dusza opuszcza jego ciało. Gdyby człowiek kończył się wtedy, gdy przestaje myśleć to by znaczyło, że każdej nocy zasypiając ludzie się kończą a po przebudzeniu zaczynają na nowo.
kamil
Wysłany: Wto 13:28, 17 Cze 2008
Temat postu:
http://video.google.com/videoplay?docid=-5435418880024969505&q=ian+mccormack&ei=p-tXSK3AHo-8igLplNz6Dg
Jedna z opowieści NDE, nie jest katolikiem więc ostrożnie patrzę
Początek lepiej przewinąć bo nudny. Oglądać od około 25 minuty.
szczun
Wysłany: Wto 12:09, 17 Cze 2008
Temat postu:
po pierwsze jedną z tych osób opisujących swoje 'życie po życiu' był jakiś milioner - ateista wychowany w ateistycznej rodzinie. po tym zdarzeniu założył jakąś fundację charytatywną...
znam jeszcze jedną taką historię, opowiadaną mianowicie przez księdza, który bardzo późno trafił do seminarium - wcześniej był lotnikiem w LWP. i w Boga nie wierzył. kiedyś zdarzył mu się wypadek, w którym samolot się rozbił, zginął jego kolega, a on sam miał połamane ręce i nogi. gdy leżał w śpiączce miał dziwny sen. rozmawiał w nim z tym kolegą. kiedy zapytał się go gdzie teraz jest, znalazł się w przestrzeni całkowicie wypełnionej cząsteczkami światła. po obudzeniu i wyzdrowieniu wstąpił do seminarium.
mam wrażenie, że mylicie stan pełnej świadomości psychicznej/umysłowej, sprawność intelektualną ze stanem duszy. istnieją 3 przestrzenie: ciało, umysł i dusza. wy piszecie o umyśle, względnie o sprawach związanych po prostu z pracą mózgu. natura duszy ludzkiej jest trudna, może nawet niemożliwa do zbadania. ale na pewno jest stała, tzn. nie mają na nią wpływu żadne zmiany fizjologiczne.
Gigabyte
Wysłany: Wto 1:01, 17 Cze 2008
Temat postu:
szczun napisał:
zostało nawet udowodnione, że po śmierci ciało ludzkie emituje jakieś kwanty, które nie ulegają rozproszeniu w powietrzu, tylko unoszą się w jakieś konkretne miejsce...
Ale to nie ma nic wspólnego z religią. Według chrześcijan niebo i piekło są stanami duszy, znajdującej się poza światem materialnym, a nie konkretnymi miejscami. Więc podążanie kwantów w jakimś konkretnym kierunku nie udowadnia życia pozagrobowego.
Gość
Wysłany: Pon 23:21, 16 Cze 2008
Temat postu:
Próbujesz mierzyć duszę ludzkimi standardami. Wiek, wiedza, dojrzałość...
Fender
Wysłany: Pon 22:22, 16 Cze 2008
Temat postu:
autor by chyba nie chcial takiego offtopa
w kontekscie tego o czym mowi pierwszy post, mnie nurtuje pytanie: jaki stan osobowosci dusza zawiera po smierci czlowieka? przypadek gdy ktos umiera w pelni sprawny intelektualnie zostal omowiony podobnie jak ten, w ktorym pien mozgu umiera na dlugo po tym jak ktos zostal dotkniety Alzheimerem czy choroba psychiczna, natomiast co katolicy powiedza o stanie swiadomosci duszy u osoby, ktora stopniowo wygasala? mam tu na mysli np. moja babcie, ktora przez cale zycie byla osoba energiczna a zmarla w wieku 86 lat niemalze jako roslinka. przy czym zaden wypadek czy nagla zmiana stanu kondycji umyslu nie zaszla. byl to proces dlugoletni. zatem czy moja dusza spotka sie z dusza babci w wieku 50 lat? 60,70,80? czy ostatniego dnia jej zycia?
teraz troche abstrakcyjny przypadek, co troche dziwne sie moze rowniez wydac: ktos dozywa 100 lat i umiera jako czlowiek niezwykle bogaty umyslowo i jego dusza spotyka sie z dusza jego ojca, ktory umarl majac 20 lat. nie jest to glupie? podobna relacja przedstawiona jest w filmie "to nie jest kraj dla starych ludzi", gdy TMJ mowi, ze ma wiecej lat niz jego ojciec kiedykolwiek mial i spotyka go we snie. nie pamieta jego twarzy. zatem w tym skrajnym, abstrakcyjnym przypadku, ktory opisalem dusza stulatka spotyka sie z dusza ojca dwudziestolatka? to nonsens.
venom
Wysłany: Pon 17:36, 16 Cze 2008
Temat postu:
tzw, przezycia po smierci sa determinowane przez nasza wiare
skoro jestesmy mentalnie np. katolikami to zycie pozagrobowe jawi nam sie w takiej wersji
cala kontrowersja tzw. wychodzenia z ciala dotyczyla faktow ktore osoba poznawala ( otoczenie , rozmowy itp ) a fizycznie byla odcieta od swiata
Gość
Wysłany: Pon 17:34, 16 Cze 2008
Temat postu:
Mysle, że paru by się znalazło, którzy, by chcieli przekonywać, że te osoby to dowód na istnienie Boga
A to juz Katolicki Kościół Nowej Ery
Aregirs
Wysłany: Pon 17:24, 16 Cze 2008
Temat postu:
Noqa napisał:
Cieszę się. A już miałem przepowiadać Kościołowi Katolickiemu połączenie się z New Age.
Chciałeś to robić na podstawie mojej opinii?
Gość
Wysłany: Pon 17:12, 16 Cze 2008
Temat postu:
Cieszę się. A już miałem przepowiadać Kościołowi Katolickiemu połączenie się z New Age.
Aregirs
Wysłany: Pon 16:46, 16 Cze 2008
Temat postu:
Noqa napisał:
A ty Aregirs wierzysz osobom po śmierci klinicznej?
Nie wiem, czy im wierze. Gdybyś mi przedstawił jedną z takich osób i by mi opowiedziała, co widziała, to bym wtedy ocenił, czy jej wierzę
A poważniej to podzieliłbym wspomniane osoby na cztery grupy:
1. Tacy, którzy wszystko zmyślili z dowolnych powodów - kłamią.
2. Tacy, którzy sami sobie wmówili, że widzieli to, co mówią i sami są tego pewni, więc mówią nieprawdę, ale nie kłamią.
3. Tacy, których opisałem w poprzednim poście.
4. Tacy, którzy naprawdę widzieli Boga.
Nie wiem, czy grupa 4. istnieje naprawdę. Edit: Ale nie sądzę, by istniała.
Gość
Wysłany: Pon 15:50, 16 Cze 2008
Temat postu:
A ty Aregirs wierzysz osobom po śmierci klinicznej?
Cytat:
zostało nawet udowodnione, że po śmierci ciało ludzkie emituje jakieś kwanty, które nie ulegają rozproszeniu w powietrzu, tylko unoszą się w jakieś konkretne miejsce...
Przez Jana Pająka?
Aregirs
Wysłany: Pon 15:12, 16 Cze 2008
Temat postu:
szczun napisał:
a co sądzicie np. o relacjach ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną? bo jak dla mnie to bardzo ciekawa sprawa. z reguły powtarza się ten sam schemat: czujesz jak unosisz się ponad ziemią, potem jakaś jasność, postacie przypominające aniołów i wysoki mężczyzna z otwartymi ramionami. niektórzy pamiętają nawet słowa, które do nich mówił. zostało nawet udowodnione, że po śmierci ciało ludzkie emituje jakieś kwanty, które nie ulegają rozproszeniu w powietrzu, tylko unoszą się w jakieś konkretne miejsce...
Takie rewelacje nikogo nie przekonają. Każdy ateista/agnostyk, który nie ma zamiaru zostać nieateistą/nieagnostykiem powie Ci, że te osoby żyły w danej kulturze; z wiarą wiązały się ich fantazyjne wyobrażenia, a to wszystko od urodzenia wpajane było w umysł, a później nawet samo się rozrastało. I nie dziwota, że w stanie utraty świadomości (lub nieco później
) są pewne, że widziały obiekty swojego kultu. Oni nie muszą oszukiwać, oni po prostu widzieli to, co im pokazała ich własna podświadomość, przez długie lata obarczona jarzmem religijnych mrzonek.
szczun
Wysłany: Pon 13:50, 16 Cze 2008
Temat postu:
a co sądzicie np. o relacjach ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną? bo jak dla mnie to bardzo ciekawa sprawa. z reguły powtarza się ten sam schemat: czujesz jak unosisz się ponad ziemią, potem jakaś jasność, postacie przypominające aniołów i wysoki mężczyzna z otwartymi ramionami. niektórzy pamiętają nawet słowa, które do nich mówił. zostało nawet udowodnione, że po śmierci ciało ludzkie emituje jakieś kwanty, które nie ulegają rozproszeniu w powietrzu, tylko unoszą się w jakieś konkretne miejsce...
venom
Wysłany: Pon 6:20, 16 Cze 2008
Temat postu:
kamil napisał:
To akurat jest racja. To co ciało pragnie, nie musi być dobre dla duszy. Analogicznie ktoś chce się najeść hamburgerami, nie musi być to dobre dla zdrowia.
ja postrzegam cialo i dusze jak wspoldzialająca jednosc
i uwazam ze powinno sie wykorzystywac zarowno potencjal duszy jak i potencjal ciala ; co do hamburgerow to pragnienie na nie wychodzi z umyslu przeciez
kamil napisał:
A co do duszy. To mnie osobiście wydaje się, ze to ona jest odbiciem naszego umysłu, a nie odwrotnie.
kamil napisał:
Jest to pewnego rodzaju uciekanie i spychanie odpowiedzi na alternatywne źródła, ale fakt jest faktem - tego typu techniczne sprawy rozwinęły się bardziej w innych religiach.
jakie uciekanie ???
kamil napisał:
U nas wszelkie New Ageowskie techniki, stosowanie czarów, amuletów, wróżb, magików itp. jest surowo potępiane, tak samo jak kapłan nie nawiązuje kontakty z zaświatami.. spirytyzmem się nie bawimy; te wertepy są w pewnym sensie i profilaktycznie zakazane dla chrześcijan*.
new age to obecnie biznes - skomercjalizowana wersja czegos znacznie glebszego
kamil napisał:
Ostatnie słowa Pisma Świętego to przecież ostrzeżenie, że guślarze łącznie z innymi złymi i niemoralnymi ludźmi (jednych nazywa się psami, a o kogo chodzi wiadomo; sami się do zwierząt porównują - bo to normalne) nie dostąpią Królestwa Bożego, nie wejdą do Drugiego Jeruzalem.
oczywiscie wedlug katolickiej doktryny tak , ale na szczescie to tylko doktryna
venom
Wysłany: Pon 6:05, 16 Cze 2008
Temat postu:
nie rozumiem czemu dusza ma cos ważyć
posiadanie masy to cecha materialnego wszechswiata , ale czy duchowego takze ???
Flanky
Wysłany: Nie 19:02, 15 Cze 2008
Temat postu:
http://www.snopes.com/religion/soulweight.asp
Przeprowadzone na 6 ciałach niemal za każdym razem z innym wynikiem.
W programie "Penn and Teller Bulshit" widziałem gościa, który za pomocą krzyża w garażu, syna i specjalnych rękawic chciał udowodnić, ze całun turyński jest prawdziwy(chodzi o to, ze nie ma możliwości by dłonie przebite gwoździami utrzymały ciężar ciała). No i udowodnił, że nylonowo-skórzane rękawice wytrzymują ciężar ciała
.
Jak dla mnie jest to ciekawostka, ale nie poważny eksperyment dowodzący czegokolwiek.
zhangfu
Wysłany: Nie 18:38, 15 Cze 2008
Temat postu:
Flanky ,badania były powtarzane !! na psach kotach i innych zwierzętach !!
od tego masz google wpisz sobie sprawdź !!
małe P.S jestem Ateistą !! stwierdziłem że to ciekawa informacja .. może ktoś się zainteresuje !!
Flanky
Wysłany: Nie 18:34, 15 Cze 2008
Temat postu:
na podstawie tego, że u psów to nie wystąpiło stwierdzasz:
Cytat:
takie zmiany miały miejsce tylko u człowieka !!
Inna sprawa: badania przeprowadzono ponad 80 lat temu, nie wypadałoby powtórzyć zanim wysnuje się hipotezę, ze to czegokolwiek dowodzi?
zhangfu
Wysłany: Nie 18:31, 15 Cze 2008
Temat postu:
Flanky
". MacDougall also measured fifteen dogs in similar circumstances and reported the results as "uniformly negative," with no perceived change in mass"
takie zmiany miały miejsce tylko u człowieka !!
Flanky
Wysłany: Nie 18:25, 15 Cze 2008
Temat postu:
Cytat:
Nawet udało się tym badaczom wykryć w cyfrach tę różnicę, czyli wagę duszy: waha się ona pomiędzy 14 gramami 175 gr., a 28 gramami i 350 gr. Czyli, dusze niektórych ludzi są lekkie, innych znów ciężkie - dusze nie są jednakowe."
Ale, ze to może być powietrze uciekające z płuc w wyniku rozluźnienia mięśni to już do głowy nie przyszło "naukowcom"? Tak to jest jak się próbuje naukowo udowodnić irracjonalne wierzenia.
kamil
Wysłany: Nie 18:13, 15 Cze 2008
Temat postu:
venom napisał:
dusza jest dobra a cialo zle
myslenie rodem ze sredniowiecza
To akurat jest racja. To co ciało pragnie, nie musi być dobre dla duszy. Analogicznie ktoś chce się najeść hamburgerami, nie musi być to dobre dla zdrowia.
A co do duszy. To mnie osobiście wydaje się, ze to ona jest odbiciem naszego umysłu, a nie odwrotnie.
Jeśli ktoś chce wchodzić głębiej to nie znajdzie raczej odpowiedzi na techniczne pytania w chrześcijaństwie (które sporo o życiu pozagrobowym, duchowym nie mówi - a Biblia to nauka dla żywych) może niech poszuka w innych religiach... wschodnie mówią o czakrach. Człowiek jest zbudowany z elementów cielesnych i energetycznych. Tego typu religie sporo mówią o tych niewidzialnych, duchowych elementach; pewnie z racji samodoskonalenia się duchowego, wchodzenia na wyższe poziomy rozwoju duchowego itd.
Jest to pewnego rodzaju uciekanie i spychanie odpowiedzi na alternatywne źródła, ale fakt jest faktem - tego typu techniczne sprawy rozwinęły się bardziej w innych religiach. U nas wszelkie New Ageowskie techniki, stosowanie czarów, amuletów, wróżb, magików itp. jest surowo potępiane, tak samo jak kapłan nie nawiązuje kontakty z zaświatami.. spirytyzmem się nie bawimy; te wertepy są w pewnym sensie i profilaktycznie zakazane dla chrześcijan*.
Ostatnie słowa Pisma Świętego to przecież ostrzeżenie, że guślarze łącznie z innymi złymi i niemoralnymi ludźmi (jednych nazywa się psami, a o kogo chodzi wiadomo; sami się do zwierząt porównują - bo to normalne) nie dostąpią Królestwa Bożego, nie wejdą do Drugiego Jeruzalem.
zhangfu
Wysłany: Nie 18:00, 15 Cze 2008
Temat postu:
"Pięciu lekarzy z Bostonu, po wielu latach doświadczeń, przyszło do wniosku, że dusza ludzka jest substancją, która posiada swoją wagę poddającą się wyliczeniom.Lubiący łatwe sensacje lekarze amerykańscy, aby sprawdzić tę karkołomną tezę, ważyli ciała swoich klientów bezpośrednio przed śmiercią i zaraz po śmierci i stwierdzili, że ciała te ważyły mniej niż przed śmiercią. Nawet udało się tym badaczom wykryć w cyfrach tę różnicę, czyli wagę duszy: waha się ona pomiędzy 14 gramami 175 gr., a 28 gramami i 350 gr. Czyli, dusze niektórych ludzi są lekkie, innych znów ciężkie - dusze nie są jednakowe."
link o człowieku który się tym zajmował
http://en.wikipedia.org/wiki/Duncan_MacDougall_%28doctor%29
"Istnieje postać choroby Alzheimera (ok. 10% przypadków), która występuje rodzinnie (z początkiem choroby przed 60 rokiem życia) i jest dziedziczona w sposób autosomalny dominujący. W toku badań wykryto przynajmniej 4 geny implikowane w etiopatogenezie tej choroby (βAPP, PS1, PS2, APOE), zlokalizowane na chromosomach 21 (βAPP), 14 (PS1), 1 (PS2) i 19 (APOE)."
zbaczam minimalnie z tematu ale mam nadzieję że nikt się nie obrazi
"Otoz ze spiaczki czlowiek moze sie obudzic. Ze schizofrenii - rowniez. Z Alzheimera - juz nie."
w tym przypadku dochodzi do zaniku kory mózgowej !!
poszczególne ośrodki naszego mózgu przestają działać...
Gość
Wysłany: Nie 17:27, 15 Cze 2008
Temat postu:
Nie wiem o co chodzi?
Twierdzę, że dusza jest od ciała oderwana, a ciało jest tylko narzedziem.
Nie twierdzę, że jest złe.
Mówiąc "złe" zachowania miałem na myśli sam sposób bycia, wyganianie kupców ze świątyni czy nazywanie apostołów głupcami, itp.
venom
Wysłany: Nie 17:03, 15 Cze 2008
Temat postu:
Noqa napisał:
I np. Jezus, który stał sie człowiekiem. Mimo przybrania ciała pewne było, że wypełni swą misje i że bedzie dobry, bo jego dusza była absolutnie dobra.
To by wyjasniało wszystkie "złe" zachowania - były one podyktowane przez ciało, działalność boskiej duszy była niedostrzegac
takimi tekstami to juz podchodzisz pod gnostycyzm lub manichenizm
dusza jest dobra a cialo zle
myslenie rodem ze sredniowiecza
Gość
Wysłany: Nie 15:09, 15 Cze 2008
Temat postu:
Kiedyś myślałem na ten temat.
Dokładniej chodziło o wolną wolę i doszedłem do wniosku, że wolna wola musi byc istotą duszy, bo inaczej nie istnieje.
Dusza jest najbardziej osobistym elementem, "ja" definiowanym przez wolną wolę.
Załózmy, że stajemy przed sytuacją, kiedy chcemy zrzeszyć.
To wolna wola, odarta z pragnienia przyjemności decyduje o ostatecznym kształcie decyzji i jeśli mamy byc ukarani lub nagrodzeni po smierci to właśnie za decyzje wynikające z wolnej woli.
A więc to właśnie dusza musi byc wolną wolą.
Trzeba pamiętać, że taka definicja duszy i wolnej woli, może być zupełnie niewyobrażalna i dla mnie taka jest.
I np. Jezus, który stał sie człowiekiem. Mimo przybrania ciała pewne było, że wypełni swą misje i że bedzie dobry, bo jego dusza była absolutnie dobra.
To by wyjasniało wszystkie "złe" zachowania - były one podyktowane przez ciało, działalność boskiej duszy była niedostrzegalna.
Myslę, że dusza jest w człowieku tak długo, jak to potrzebne, czyli póki ciało nie przejmuje samego siebie i póki człowiek nie traci wolnej woli.
Nie wiem, czy to wszystkie wnioski, które z tego wynikają. Może ktoś w oparciu o to zauwazy więcej, nawet pisząc doszedłem do kilku rzeczy, którcyh wcześniej nie zauważyłem.
Mateo
Wysłany: Nie 14:29, 15 Cze 2008
Temat postu:
Athei Overlord napisał:
Natomiast co do duszy... nurtuje mnie wciaz to samo pytanie (juz o nim pisalem) - jesli dusza jest niesmiertelna, tak potezna, wrecz "boska w swej istocie", to po co jej do dzialania mozg?
Wiem, ze przykladanie LUDZKIEJ miary do tak mistycznego pojecia moze byc nie na miejscu (z racji roznego aparatu pojeciowego, "inności samej w sobie"), ale wciąż widzę dwie możliwości:
a) dusza to "napęd", a świadomość rodzi się w mózgu. Zatem dusza nie ma nic wspólnego z naszym JA, ot - kolejny po weglowodanach, bialkach, hormonach "skladnik czlowieka", tylko ze bardziej "abstrakcyjny".
b) dusza to nasza świadomość, ale na czas życia korzystająca z mózgu. Wszak żyje w "naszym wymiarze / rzeczywistości" i musi poddać się "naszym prawom fizyki".
Kiedyś słyszałem takie porównanie:
Dusza jest radionadajnikiem, a ciało (mózg) jest radioodbiornikiem. Jeżeli radioodbiornik nawali to nic nie usłyszysz. Jednak nie oznacza to, że wszystko sprowadza się tylko do tego radioodbiornika, gdyż kluczową rolę pełni cały czas radionadajnik - sygnał, który nadaje może się ujawnić tylko przy działającym sprawnie odbiorniku.
Athei Overlord
Wysłany: Nie 14:07, 15 Cze 2008
Temat postu:
Czytam Wasze odpowiedzi i dziekuje za nie!
Wiecie... to niesamowicie przygnebiajace uczucie, gdy czlowiek zdaje sobie sprawe, ze dzisiaj potrafi rozwiazywac rownania rozniczkowe, ugotowac supersmaczna potrawe, wybudowac przytulny dom i naprawic radio, a za kilka godzin (doslownie, za kilka godzin) moze nie wiedziec, jak sie JE, albo, że "jak ciśnie w brzuchu" to może chcieć się oddać mocz...
Ciagle gryzie mnie to, jak traktowac taka osobe... jak bedziemy odbierani przez otoczenie, gdy nie bedziemy poznawac nawet bliskich, gdy to, co w nas ceniono, za co nas lubiano - odejdzie.
Z jednej strony - umierac swiadomie jest straszne. Odliczac dni, godziny, minuty i zdawac sobie sprawe, ze ten kubek, ten dlugopis, ta ksiazka, ten talerz, ten grzebien i ta lyzka dotykane sa ostatnie razy... Nieco (paradoksalnie) lepiej, gdy umiera sie swiadomie, ale w cierpieniu, bo wowczas smierc wydaje sie wyzwoleniem od cierpienia , w DANEJ chwili wydaje sie najlepszym rozwiazaniem...
Ale zyc ze swiadomoscia, ze moze sie lezec jak kloda, bez pamieci, bez swiadomosci, bez swojego JA - jest jeszcze gorsze. Z drugiej strony, umiera sie nieswiadomie. Mozna powiedziec, ze umiera sie na dlugo przed tym, nim ustanie bicie serca.
Natomiast co do duszy... nurtuje mnie wciaz to samo pytanie (juz o nim pisalem) - jesli dusza jest niesmiertelna, tak potezna, wrecz "boska w swej istocie", to po co jej do dzialania mozg?
Wiem, ze przykladanie LUDZKIEJ miary do tak mistycznego pojecia moze byc nie na miejscu (z racji roznego aparatu pojeciowego, "inności samej w sobie"), ale wciąż widzę dwie możliwości:
a) dusza to "napęd", a świadomość rodzi się w mózgu. Zatem dusza nie ma nic wspólnego z naszym JA, ot - kolejny po weglowodanach, bialkach, hormonach "skladnik czlowieka", tylko ze bardziej "abstrakcyjny".
b) dusza to nasza świadomość, ale na czas życia korzystająca z mózgu. Wszak żyje w "naszym wymiarze / rzeczywistości" i musi poddać się "naszym prawom fizyki".
Poprzez analogię: jeśli Bóg (bóg chrześcijan) naprawdę istniał, to być może po to musiał wcielić się w człowieka, ponieważ jego "świat", jego rzeczywistość nie pozwalały mu (i nie potrzebowały) na bezpośredni kontakt z bytami materialnymi, jak człowiek.
Być może bóg, tworząc nasze prawa fizyczne, dostosowane do bytów materialnych, uznał, że lepiej będzie dla wszystkich, jeśli w przypadku konieczności "interwencji" trzeba będzie "przybrać postać materialną". Dzięki temu na całą wieczność mógł przebywać "za zasłoną", widząc jednak nas wszystkich. Natomiast - gdy chciał z nami "porozmawiać", musiał "wejść w naszą rzeczywistość pod materialną postacią".
Tyle cudzysłowów, tyle abstrakcyjnych pojęć... trudno o tym rozmawiać z pewnością taką, jaką ma się mówiąc o zjedzeniu kanapki... I tym gorzej z duszą, która przecież stworzona jest "na obraz i podobieństwo" stworcy.
Niemniej jednak - wydaje mi się to niezłym wytłumaczeniem, dlaczego na czas choroby psychicznej dusza pozostaje "uwięziona mentalnie" - po prostu jej ziemski "nośnik" nie pracuje poprawnie. Natomiast - w chwili śmierci, dusza, a zatem nasze wspomnienia, nasza tożsamość (nasze "JA") powinno jakby się "przebudzić", z zachowaniem naszej swiadomosci, pamieci...
---
Wiem, że to dziwne słowa w ustach osoby niereligijnej, ale mnie właśnie interesowała dyskusja od tej strony. Dyskusje od strony ateistycznej są mi znane (co nie znaczy, że cokolwiek wyjaśniają). Oczywiscie da mi ona niewiele, poniewaz, skoro nie posiadam wiedzy na temat rzeczywistosci, jakakolwiek hipoteza pozostaje tylko hipoteza i trudno uznawac ja za wiazaca.
Niemniej - to ciekawe, jak bardzo ow niematerialny i abstrakcyjny byt, jakim jest swiadomosc, potrafia wplywac na pojmowanie kwestii "czym jest czlowiek".
Na razie przyjmuje, ze "po smierci bedziesz znajowac sie w takim stanie, jak przed narodzeniem". Jest to chyba najbardziej strawne, chociaz i tak nielatwe do wyobrazenia - a raczej niemozliwe, biorac pod uwage fakt, ze nasz mozg funkcjonuje w stanie "samoswiadomosci".
cfo
Wysłany: Nie 14:06, 15 Cze 2008
Temat postu:
ja bym powiedział: narodzenie
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin