Forum Sympatyków Janusza Korwin-Mikkego
i innych zwolenników WOLNOŚCI
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Forum Sympatyków Janusza Korwin-Mikkego Strona Główna
->
Hyde Park
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie GMT - 3.5 Godziny
Skocz do:
Wybierz forum
JKM
----------------
Strony internetowe JKM
JKM Media, wydarzenia
Humor, na luzie
Biuro Prasow UPR
Książki JKM
Polityka ogólniej
----------------
Polityka i bieżące wydarzenia
Ideologia, religia, światopogląd
Manipulacje w mediach
Sondaże
Absurdy Status Quo
Artykuły
Książki innych autorów
Unia Europejska
Wszystkie inne sprawy
----------------
Uwagi techniczne do naszego forum
O użytkownikach
Hyde Park
Kosz
Łącza i banery
----------------
Strony prawicowe, prokpitalistyczne
Tłumaczenia hiszpański
Archiwum
----------------
Eurowybory 2009
Unia Polityki Realnej
SM UPR
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
H. Roark
Wysłany: Śro 19:33, 06 Sty 2010
Temat postu:
Przyczyna nader prosta. Gdy wszelka własność jest w rękach prywatnych, to nikt nie toleruje obecności zwierzyńca na swoim podwórku
Pamela
Wysłany: Śro 14:11, 06 Sty 2010
Temat postu:
H. Roark napisał:
Dlatego lepiej przeczytać "Atlasa Zbuntowanego".
w Galt's Gulch nie ma ani jednego czarnucha, ciekawe czemu? :>
Hmmmm
Jak nie ma czarnuchow, to oznaczy ze w Galt's Gulch wprowadzono zasade "bez pracy ne ma kolaczy" i murzyny pozdychaly z glodu w oczekiwaniu na wiktualy dostarczane im przez Bialego.
Inna przyczyna?
H. Roark
Wysłany: Wto 21:05, 05 Sty 2010
Temat postu:
Dzienniki Turnera są prymitywne i naiwne, podobnie jak cały ruch WN/WP w USA, składający się głównie z troglodytów z małych miejscowości, którzy nie rozumieją najprostszych pojęć z filozofii politycznej, ale knują plany o wielkim Białym Imperium.
Dlatego lepiej przeczytać "Atlasa Zbuntowanego".
w Galt's Gulch nie ma ani jednego czarnucha, ciekawe czemu? :>
Pamela
Wysłany: Nie 12:33, 02 Sie 2009
Temat postu: Zjednoczeni w nienawiści: Romans lewicy z tyranią i terrorem
Cytat:
Krytycy literacy w USA oraz eksperci zajmujący się zjawiskiem terroryzmu prześcigają się pochwałach na temat książki "
Zjednoczeni w nienawiści: Romans lewicy z tyranią i terrorem
"
, której autorem jest Jamie Glazov – informuje serwis worldnetdaily.com.
Glazov opisuje w swej książce "sojusz" pomiędzy zwolennikami dżihadu a "postępowcami", takimi jak reżyser Michael Moore, aktor Sean Penn czy profesor lingwistyki Noam Chomsky. Autor używa języka tych ostatnich, by opisać program polityczny i społeczny lewicy oraz ugrupowań terrorystycznych.
Co prowadzi lewicowców ku unicestwiającym pożarom totalitaryzmu i niewolniczemu całowaniu stóp dyktatorów? – pyta były szef wydziału antyterrorystycznego FBI Ben Furman. I odpowiada: Glazov udziela argumentacji, którą można śmiało od razu przedstawić w sądzie, i z której byliby dumni specjaliści od psychologii.
W końcu ktoś miał odwagę by w pełni odsłonić tajemnicę nurtująca nas od lat – twierdzi ekspert od terroryzmu Brigitte Gabriel. – Każdy lewicowiec który przeczyta tę książkę i ma w sobie jeszcze odrobinę uczciwości powinien się za siebie wstydzić –dodaje ze swej strony były rosyjski dysydent Władimir Bukowski.
Glazov wnioskuje, że "zachodnia lewica i islamscy bojownicy są gotowi poświecić ludzkie życie dla idei. Tak jak islamiści, lewicowcy mają manichejską wizję, która ostro odróżnia dobro od zła.
Widzą siebie jako ucieleśnienie dobra,a swoich przeciwników utożsamiają ze złem, które musi zostać bezwzględnie wyeliminowane" – czytamy w serwisie worldnetdaily.com.
Artykul po polsku tu:
http://wiadomosci.onet.pl/1946007,12,item.html
Calosc po angielsku:
http://www.wnd.com/index.php?fa=PAGE.view&pageId=90831
[/b]
Pamela
Wysłany: Sob 10:20, 01 Sie 2009
Temat postu: Dzienniki Turnera i inne ksiazki, ktore warto przeczytac
]
[quote
Do sięgnięcia po "Dzienniki Turnera" Andrew Macdonalda (ps.) skłoniła mnie umieszczona na okładce informacja, że jest to "Biblia prawicowej ekstremy". Po ukończeniu lektury pozostaje mi dodać, iż takie określenie może co najwyżej świadczyć o osobliwym poczuciu humoru wydawcy.
Książka powstała w latach 1975-78 i według zamierzeń autora dzieje się w nieodległej przyszłości, w I połowie lat 90.
Stany Zjednoczone pogrążone są w kryzysie gospodarczym. Biurokracja zostaje rozbudowana do granic możliwości i jest do cna skorumpowana. Zaczyna już brakować podstawowych produktów, racjonuje się benzynę i energię elektryczną. Stan dróg jest katastrofalny
.
Ustawa Cohena zakazuje Amerykanom posiadania broni palnej, co rozzuchwala przestępców. Planuje się wprowadzenie dowodów identyfikacyjnych niezbędnych przy dokonywaniu najmniejszych zakupów oraz podłączenie wszystkich obywateli do gigantycznego komputera, który będzie śledził ich posunięcia. Główne zajęcie rządu i wszechwładnego Komitetu d/s Stosunków Międzyludzkich to tropienie najmniejszych przejawów dyskryminacji rasowej.
W tej warstwie znaczeniowej książka ma wymowę wybitnie libertariańską. Ale jest to tylko tło dla duchowej przemiany bohatera, Earla Turnera, który szybko odkrywa, że odpowiedzialnymi za kryzys są... Żydzi, kapitaliści i Murzyni. Skąd my to znamy?
Z komentarza narratora dowiedziałem się np. iż "panujący w latach 90. dziki i nieokiełznany kapitalizm zapewniał idealne warunki rozwoju zorganizowanej przestępczości, jak również powiązanej z nią korupcji politycznej".
A mnie się zdawało, że omnipotencja biurokracji nie ma nic wspólnego z kapitalizmem, który w dodatku jest najlepszą metodą, by korupcję polityczna likwidować. Kierowany takimi mniemaniami Turner decyduje się przystąpić do enigmatycznej Organizacji, a potem zostaje inicjowany do jej wewnętrznej struktury - Zakonu.
Jest to istniejąca od 68 lat i zakonspirowana grupa ok. 2000 białych rasistów (niby ta "prawicowa ekstrema"), która we wrześniu 1991 r. przystępuje do działań zbrojnych.
Turner zaczyna działalność jako człowiek. Jest zbuntowany przeciw zakłamanej rzeczywistości, gotów wyrzec się prywatności, a nawet życia, byle tylko móc stworzyć lepszą przyszłość. Dlatego zostaje rewolucjonistą. Lecz im bardziej się w działalność rewolucyjną zagłębia, tym mniej w nim zostaje człowieczeństwa. Pierwszy cel ataku swojej czterosobowej jednostki wybiera kierując się jeszcze zasadami swoistej sprawiedliwości: Saul Berman jest Żydem i właścicielem sklepu monopolowego. Trudno to nazwać winą, niemniej jednak widać tu jeszcze próbę racjonalizowania swojej nienawiści przy pomocy cywilizowanych zasad etycznych. Zawsze to coś!
Potem giną już ludzie coraz bardziej przypadkowi. Turner wciąż przynajmniej próbuje rozumować jakimś kategoriami sprawiedliwości - giną, bo są Czarnymi, Żydami albo zdrajcami. Później spotyka w Organizacji Harry'ego Powella, liberatrianina, którego rasizm nie interesuje, ale chciałby walczyć z wszechwładzą państwa i wysokimi podatkami, a przede wszystkim jest zwolennikiem ewolucyjnego modelu przemian społecznych. Powell kończy z kulą w mózgu.
Od tej chwili dla Turnera liczy się już tylko absolutna czystość rewolucyjnej idei i śmierć wszystkiego, co rewolucyjne nie jest. Giniesz już nie tylko za to, że zrobiłeś coś złego, albo należysz do grupy, która w umyśle Turnera jest odpowiedzialna za czynienie zła. Musisz umrzeć także wtedy, gdy w zabijaniu innych nie jesteś tak gorliwy jak Turner. Organizacja odchodzi od idei wykonywani egzekucji (zakłada to jeszcze jakąś odpowiedzialność jednostkową i sąd) do zmasowanego terroru. Ludzie, nawet Biali, nie muszą ich kochać. Wystarczy, że się boją. Następnie przychodzi koncepcja jeszcze dalej idąca. Poprzez akty sabotażu należy dokonać całkowitego rozkładu gospodarczego Stanów Zjednoczonych. Ludzie muszą ginąć z głodu tysiącami, zwiększając szanse Organizacji na zwycięstwo.
Turner rozumuje: "wykuwamy oto zręby nowego społeczeństwa, nowej cywilizacji, która rodzi się z popiołów starej. Podstawą nowej cywilizacji będzie światopogląd diametralnie odmienny aniżeli obecnie obowiązujący, toteż można go będzie zaczepić ludziom stosując wyłącznie rewolucyjne metody.
Społeczeństwo żadną miarą nie może powstać na drodze ewolucyjnej". W oparciu o tą zasadę przeprowadzają Dzień Sznura, w czasie którego giną dziesiątki tysięcy ludzi. Zdobywają Waszyngton, następnie cały świat i do 1999 roku dokonują ekstreminacji wszystkich ludzi, którzy nie byli Biali.
Ostatnie słowa książki brzmią: "na Ziemi mogły się rozpocząć mądre, łagodne i wiecznotrwałe rządy Zakonu". Po "Artikelbrief" Münzera, "Utopii" Morusa, "Citta del Sole" Campanelli, "The Law of Freedom" Winstanleya i "Manifeście Komunistycznym" do szczęścia brakowało nam już tylko wiecznotrwałych rządów Zakonu.
"Dziennik Turnera" to jakby "Rok 1984" napisany z punktu widzenia O'Briena. "Dzienniki Turnera" pozostałyby książką brutalną, lecz piękną, gdyby rzeczywiście było tam napisane to, co ja z nich wyczytałem. Kłopot w tym, że autor bynajmniej nie zamierzył ich jako opisu moralnej degeneracji osób uwikłanych się w proces rewolucyjny. On raczej starał się zbudować apologię Earla Turnera, męczennika Wielkiej Rewolucji, a własne życie Macdonalda (wł. William Pierce) i jego zaangażowanie w działalność The National Alliance wskazują, że on bardzo szczerze się identyfikował ze swoim bohaterem. Znalazł pokaźnie grono następców.
Pod wpływem lektury "Dzienników" pozostawali rzekomo Timothy McVeigh i Terry Nichols, którzy - gdybyśmy wierzyli propagandzie reżimu Clintona! - 19 kwietnia 1995 r. mieli zabić podczas zamachu bombowego w Oklahoma City 168 osób i zranić 500. Kilka lat wcześniej grupa działaczy Ku Klux Klanu założyła odwołującą się do zasad Organizacji grupę o nazwie The Order. (Od tych wydarzeń odróżnić trzeba prowokacje FBI, w których giną niewinni biali seperatyści: na farmie Waco, w której federalni usmażyli żywcem 86 członków Szczepu Dawidowego, czy w Ruby Ridge, gdzie zamordowano rodzinę drwala Randy'ego Weavera).
Popularność "Dzienników Turnera" (w Stanach Zjednoczonych jeszcze zanim trafiły do legalnych księgarń, sprzedały się w 185 tys. egzemplarzy), to efekt niepokojącego mechanizmu, polegającego na tym, że ludzie walczący z terrorem political correctness odruchowo zaczynają utożsamiać się ze wszystkim, co nie jest politycznie poprawne. Niesłusznie!
W przypadku powieści Macdonalda polityczna poprawność idealnie współgra z miłym również mojemu duchowi przekonaniu, iż człowieka od szympansa odróżnia coś więcej niż tylko sposób chodu. Z okładki dzienników dowiedziałem się, że The National Alliance jest przez Żydów uznawana za jedną z najgroźniejszych organizacji w USA - z kontekstu wynika, iż jest to wiadomość pozytywna. A może by tak, zamiast automatycznie wielbić wszystko, czego nie lubią Żydzi, zastanowić się czy nie mają w tej sprawie racji?
Potencjalny odbiorca tej książki to nacjonalistyczny radykał (a tylko nieliczni narodowcy reprezentują proweniencję prawicową), który tak się zapomniał w swojej skrajności, iż już nie dostrzega różnicy między ekstremizmem w sprawie dobrej a złej. Gdy pojawi się ktoś jeszcze bardziej skrajny, tacy ludzie natychmiast stają z nim do licytacji, nie zaprzątając sobie głowy refleksjami na temat tego, jak ich światopogląd ma się do historycznych i współczesnych realiów. Bardzo często nakładają się na to kłopoty z własną osobowością i w relacjach z innymi ludźmi, które usiłuje się zamaskować szokującymi poglądami (autor "Dzienników Turnera" był żonaty pięciokrotnie). W ten sposób żwawo i odważnie przekraczają granicę dzielące żarliwość ideową i fanatyzm, a potem fanatyzm i chorobę umysłową. Największą krzywdą, jaką byśmy mogli takiemu człowiekowi wyrządzić, to przymykać oczy na jego zachowanie, tylko dlatego, że jest "nasz". Sprawa ma się odwrotnie. To, że takie osoby usiłują się wmieszać się do naszych szeregów w niczym ich nie usprawiedliwia, ale powoduje, że tym rychlej powinniśmy ich poinstruować, gdzie jest najbliższy lokal Związku Komunistów Polskich "Proletariat". Wystarczy zamienić "rasy" na "klasy"! Zresztą w "Dziennikach" oprócz Żydów i Murzynów głównym przeciwnikiem Organizacji są tzw. "odpowiedzialni konserwatyści", którzy (pomijając ogromne różnice światopoglądowe) usiłują rasistom wytłumaczyć, że rewolucje tylko przydają zło do złego. Zazwyczaj kończą w 8 gramami ołowiu w czaszce albo bez nóg. Potem przychodzi kolej na tropienie "reakcyjnych elementów" wewnątrz Organizacji. To już bolszewizm czystej wody!
Podział na prawicę i lewicę to coś więcej niż kwestia retoryki i poglądów, to przede wszystkim odmienna mentalność i różna jakość moralna. U progu XX wieku, w czasach, gdy anarchistyczni terroryści mordowali cesarzową Elżbietę, króla Huberta I, prezydentów McKinleya i Carnota, Sowieci w Rosji urządzali sądy nad Bogiem, a meksykańskie wojska rządowe szturmowały pozycje Powstańców Chrystusa Króla z okrzykiem "Viva el Diablo" na ustach, ta różnica jakości duchowej była jasna. Oczywiście i oni chcieli dobrze, lecz nas odróżniało poczucie politycznego realizmu, zrozumienia dla upadłej natury człowieka. Lewica chciała Absolutnego Początku, Wielkiej Rewolucji która raz na zawsze usunęłaby zło ze świata; podejrzliwość do metafizyki prowadziła ich do odrzucenia wiary w życie po życiu, a Raj chcieli mieć już na Ziemi. Najczęściej usiłowali tkwiące w każdym człowieku zło projektować na konkretną grupę społeczną/etniczną, a potem razem z tą grupą usunąć je z powierzchni Niebieskiego Globu.
Prawica uważała rzeczywistość za bardziej skomplikowaną, a pomysłu naprawiania świata przez wieszanie niewinnych ludzi, eksterminowanie grup narodowościowych lub burzenie dorobku przeszłych pokoleń, nie traktowała na poważnie. Od chwili przejęcia władzy lewica powoli się cywilizowała i przejmowała kanony myśli prawicowej, dziś nie wahałbym się przed określaniem pewnych myślicieli (np. prof. Bronisława Łagowskiego) mianem postkomunistycznych konserwatystów. Natomiast prawica od tkwienia w opozycji wyraźnie straciła dawne wyczucie polityczne (bo przecież poza sferą realnej władzy rodzą się tylko iluzje), a wielu jej działaczy zaczęło syntezować prawicową retorykę z umysłowością wyraźnie lewicową.
"Dzienniki Turnera" to krok dalej: mentalności i poglądy ewidentnie lewicowe, a prawicowość w nich to już tylko bezpodstawne roszczenia do hasła "prawicowa ekstrema".
Podobnych ludzi nie możemy traktować jak sojuszników; mało, że utopią swoje sumienia i dobre intencje w morzu krwi, to jeszcze zrobią to na nasz rachunek. [/quote]
zrodlo:
http://adnikiel.republika.pl/nogacki3.htm
http://www.obnie.info/dzienniki_turnera.htm
Nie czytalam Dziennikow Turnera, choc doroslam juz aby sie za nie zabrac. Na nakrecenie filmu nie ma co czekac. Mozna po angielsku Dzinniki Turnera posluchac na youtube:
http://www.youtube.com/watch?v=X_sbRmSV21w&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=yl0jhD67OtQ
The Turner Diaries:
http://www.jrbooksonline.com/PDF_Books/TurnerDiaries.pdf
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin